Wpis 2021-07-09, 19:19
nie spodziewam się, nie zakłam, nie mam marzeń.
wiem, że i tak wszystko chuj.
nawet jeśli nie mam racji, to czeka mnie pozytywne zaskoczenie.
jeśli mam rację, to meh, miałam rację.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
nie spodziewam się, nie zakłam, nie mam marzeń.
wiem, że i tak wszystko chuj.
nawet jeśli nie mam racji, to czeka mnie pozytywne zaskoczenie.
jeśli mam rację, to meh, miałam rację.
kiedy chuda zdzira na filmiku z ćwiczeniami mówi "you're gonna hate me" i "feel the burn", to kurwa I'm feelin it. the hate and the burn.
my ass is on fire.
wszystkie jego słowa to było pierdolenie na potrzeby chwili "jesteś dla mnie ważna", "jesteś inna niż wszystkie, one nie mogą się z tobą równać", "lubię z tobą rozmawiać" "nie chce Cię zranić"
a potem się wszyscy dziwią ze ja mam problemy z zaufaniem.
widzimy się wczoraj.
on by chciał usiąść na kanapie, zapalić i zasnąć. mówię, że może to zrobić, ale on nie chce, bo mnie nie będzie. on chce cokolwiek. cokolwiek, ale ze mną.
podejmuję spontaniczną i pojebaną decyzję i zapraszam go do siebie.
sprzątam jak dzika, pocę się jak dzik. on przyjeżdża i nie ma żadnej zmiany w jego zachowaniu. nic. jest spięty i zimny.
oglądamy film, widzę, że kilka razy chce mnie złapać za rękę, widzę jak walczy z myślami, widzę, że chce, ale sie boi.
i mogłabym mu pomóc, mogłabym zrobić pierwszy krok. ale to powinno być łatwiejsze. bez angażowania miliona komórek nerwowych, wypuszczania ton neuroprzekaźników na synapsy. powinno być proste i przyjemne. jak odruch, który masz zakodowany w mięśniach. coś zwyczajnego.
nic nie zrobił, skończył się film. miał iść. gdybym go nie powstrzymała, to by wyszedł.
czuję się jakbym kazała mu się przytulić, jakbym kazała mu się całować.
bo całował, och całował, swoją nieogoloną twarzą orał mi usta i całował.
i czułam, że mu się podoba, czułam to na udzie.
czułam to 20-30 minut wciśnięta w drzwi od łazienki.
i chciał zostać, chciał mi robić rzeczy. i mimo tego, że może właśnie tego potrzebowałam, może potrzebowałam zrzucić z siebie majtki, to wiedziałam, że nie mogę tego zrobić.
i wyszedł, wyszedł i nie zadzwonił, nie napisał..
zawsze (2 razy, to nie zawsze! wiem! jebcie się!) dzwonił od razu.
i zadzwoniłam ja, nie odebrał, potem dzwonił dwa razy, nie odebrałam. napisał, że jest w domu, idzie spać i dobranoc.
zadzwoniłam, powiedział, że możemy popisać jutro.
i poczułam się jakbym dostała w twarz. że mam się nie przyzwyczajać, nie odbierać tych pocałunków jako coś dobrego. mam się odjebać i nie pisać, nie przeszkadzać.
wracam z wesela, a on chce się spotkać.
"bo chcę Cię zobaczyć, bo lubię z Toba rozmawiać"
nie chcę się spotkać na kacu, z rosnącą gorączką, niewyspana i 2,5 h w samochodzie. ale to na końcu nie ma znaczenia, bo chcę się spotkać. z nim.
spotykamy się. i jest spokojnie, normalnie, rozmawiamy.
schodzimy na trudne tematy i ja strzelam sobie sama , nie w stopę, w głowę i obserwuję rozprysk mojego zbyt emocjonalnego mózgu na trawie w parku.