Wpis 2025-12-04, 21:21
Byliśmy we wtorek na randce. To była dobra randka. Pocałował w policzek na przywitanie. Ja go pocałowałam 3 razy z okazji urodzin.
5 godzin bez zerknięcia na zegarek, nawet z pewnym niedosytem, z chęcią na więcej. Ale nie pocałował. Zapytałam czy chciał pocałować, to powiedział, że tak. Ale zrezygnował, bo ja odsunęłam głowę.
Zaproponowałam, żeby dziś przyjechał do mnie do pracy, żeby całował, bo jutro rano wyjeżdża. I zobaczymy się w marcu, kwietniu, maju. Chuj wie. Nawet zaproponowałam, że mogę polecieć do Glasgow w lutym. I niby on chce wrócić do Polski, ale do kwietnia się to nie wydarzy.
Niby propozycja szybkiego spotkania się dzisiaj mu się spodobała. Potem wymyślił wymówkę, ale od dwóch godzin jest w domu, mógłby przyjechać, mógłby całować.
Bo jak sie nie chce kogoś całować, to znaczy, że nie ma chemii, że nie ma iskierki pożądania. Nie ma niczego.
A ja bym chciała, żeby całował. Żeby sprawdzić czy będzie iskra.
No ale on nie przyjeżdża i czuję, że nie przyjedzie.
I powinnam zamknąć mordę, być zwierzyną, a nie wojownikiem. Mam za dużo męskiej energii, mam dość gierek, niedomówień.
Staram się mówić wprost, ale to za dużo dla tych nie męskich wypierdków tego świata.
Powinnam wiedzieć, że życie to nie komedia romantyczna. Mimo, że sami możemy decydować w jakim filmie chcemy grać, to inni moga decydować, że nie chcą grać z nami.